Nasz pierwszy poranek w Wietnamie troche sie przedłużył - dalej cierpimy z powodu różnicy czasu. Dziś prawdziwe zwiedzanie Hanoi. Miasto czaruje nas swoim urokiem i przeraża chaosem panującym na drogach. Spacerując z Old Quarter nagle wchodzimy w dzielnice budynkow rzadowych, gdzie ulice nie sa zaznaczone na mapie, a pan policjant nie pozwala nam isc tą stroną ulicy, ktorą akurat chcielismy. Docieramy na ulice Dien Bien Phu, przy której stoi pokaźnej wielkości pomnik V.I. Lie-Nina (jak mozna przeczytać na cokole), a z ulicznych glosnikow plynie marszowa i patriotyczna muzyka. Na przeciwko flag tower. Teraz kirujemy sie do Ho-Chi-Min Mausoleum, ktore jak dowiadujemy sie od pani w kasie muzeum tego samego Wujka Ho jest zamkniete. Na pytanie "For how long?" dowiadujemy sie, ze Wujek Ho pojechal na dwa miesiace na wakacje "for repair" do Moskwy. W ogrodzie kolo muzeum Wujka Ho ogladamy "one pillar pagoda", ktora wyglada jak domek na kurzej stopce. Pozniej spacer do "Temple of literature". Ciekawostka: mamy wrazenie, ze na poszczegolnych ulicach sa sklepy specjalizujace sie w sprzedaży innych towarow. Przechdzimy zatem przez ulice pelna maszynek do miesa, miesa jako takiego, golasow z plastiku (znaczy manekinow), gwozdzi, sznurkow itd...
Wieczorem troche kultury - idziemy na przedstawienie teatru lalek na wodzie! (przedstawinie nawet fajne, mimo to Ola w połowie zasypia - jetlag.)