Nasza trasa należy do najczęściej uczęszczanych i ponoć najładniejszych widokowo w okolicach Anmapurny. Dla nas to dobrze, bo nie musimy targać na plecach namiotu, jedzenia itp. Podobno ma nie być z tym problemu na szlaku. Pierwszy dzień trekkingu zaplanowaliśmy jako rozgrzewkę – innymi słowy miłe złego początki. Przed południem dojechaliśmy z Pokhary do wioski Nayapul, skąd rozpoczyna się kilka tras prowadzących w kierunku Annapurny. Początkowo planowaliśmy dojść do Tikhedhngga ale Kumar – napotkany po drodze przewodnik namówił nas na nocleg w położonym tuż przed Tikhedhngga Hille. Zatrzymaliśmy się w guesthousie położonym tuż przy wejściu do wioski.
Im wyżej tym ładniejsze i bardziej zadbane były wioski, które mijaliśmy. W gorach wszystko jest czystrze i poukladane - nawet karaluchy lepiej wygladaja. Wszystkie położone były wzdłuż naszego szlaku, który odgrywał rolę głównej ulicy. Do większości z wiosek można było dostać się bądź pieszo, bądź osiołkiem (w Gorepani było dodatkowo lądowisko dla helikopterów).
Wieczorem patrzymy w niebo – przez cały dzień było zachmurzone. Jutro i następnego dnia mamy mieć najpiękniejsze widoki. Jak będzie mgła, nic z tego nie wyjdzie. Napotkany w guesthousie Amerykanin przepowiada nam pogodę: jutro – chmury, kolejnego dnia słońce – oby się sprawdziała. Poki co w nocy w naszym pokoju byly moze ze 2 st... :) Zasypialismy szczelnie owinieci w spiwory, czapki itp.