Wioska Ping’an jest położona wysoko w górach. Autobus zostawił nas przy wejściu do parku krajobrazowego tarasów ryżowych i stamtąd czekała nas jeszcze półgodzinna wspinaczka ostro pod górę do samej wioski. Jak się okazało nasz guest house, który znaleźliśmy dzień wcześniej na necie, należał do najwyżej położonych w całej wiosce. Biorąc pod uwagę ciężar naszych bagaży nie była to dobra wiadomość. Ale ale…. Z miejsca podbiegło do nas pięć miejscowych staruszek (!) z ofertą polegającą na dostarczaniu bagaży na ich własnych plecach pod drzwi hotelu…. Zaraz za nimi stali panowie z ofertą wniesienia naszych czterech liter na lektykach na górę…. Nie skorzystaliśmy.
W Ping’an rolę ulic odgrywają wąskie, wyłożone kamieniami i pnące się pod górę ścieżko - schody. Nasz GH od strony wejścia wyglądał jak stara, drewniana szopa :). Szczęśliwie, jego nowsza część prezentowała się nieco lepiej i zapewniła nam wszystkie podstawowe wygody (oraz piękny widok z okna). Po całonocnej podróży byliśmy wyczerpani, ale postanowiliśmy od razu udać się na mini trekking. Najpierw jednak coś do jedzenia. W tutejszej knajpce dostaliśmy ciekawie przyrządzony „bamboo” ryż. Potrawka zamknięta w pokaźnej wielkości bambusowej rurze jest gotowana na czymś co trochę przypomina grill. Smakuje dobrze i jest idealnie posklejana.
Miejscowe kobiety tradycyjnie noszą na głowach coś w rodzaju obrusa, czasem przypominającego ręcznik. Inne odgrywają w wiosce rolę analogiczną do niedźwiedzia w Zakopanem (tzn. można im zrobić zdjęcie pod warunkiem, że kupi się coś w ich mieszczącym się w wiklinowym koszu sklepie). Te drugie noszą charakterystycznie upięte długie włosy sięgające im (po rozpleceniu) nawet kostek.
Spacer po polach ryżowych dostarcza niezapomnianych wrażeń. Widoki trudne do opisania. Zaliczamy oba główne punkty widokowe w wokół wioski i spontanicznie kierujemy się dalej do sąsiedniej wioski położonej za kilkoma górami. Idziemy, idziemy, wokół żywej duszy, po jakiejś godzinie Ola zaczyna drążyć :) : „Bąbeeel…. A myślisz, że tu są węże? Bo wiesz, ja w krótkich spodniach…” „Bąbeeel… Wziąłeś może latarkę? Myślisz, że tu żyją niedźwiedzie albo pumy?”, „Bąbeel…. A czy..” Dobra, wracamy.
Ping’an o tej porze roku jest praktycznie puste. I przez to bardzo urokliwe.