W drodze na Goa mięliśmy spędzić przymusowo jedną noc w Delhi – nie dało się inaczej ustawić połączenia. Uznaliśmy, że skoro jedną, to równie dobrze można spędzić tu trzy noce i trochę rozejrzeć się po okolicy :)). Trafiliśmy na znakomite Bed & Breakfast prowadzone, przez bardzo miłe hinduskie małżeństwo, w pięknym starym domu w Nowym Delhi w części przypominającej warszawski stary Żoliborz. Początkowo aż trudno było uwierzyć, że faktycznie znaleźliśmy się w Indiach.
Aha, musimy jeszcze wspomnieć o wylocie z Katmandu. Właściciel guesthousu w KTM powiedział nam, że powinniśmy być tam co najmniej 3 h przed startem, i że 2 h to absolutne minimum. Uznaliśmy, że „tak, tak, jasne, jasne, wszędzie tak mówią i wszędzie się potem bez sensu czeka 1,5 h na samolot”. W końcu byliśmy tam te 2 h przez startem i … ledwo się wyrobiliśmy. Takiego chaosu na lotnisku jeszcze nigdzie nie widzieliśmy. Poza standardowymi punktami, musieliśmy jeszcze zaliczyć dodatkowo z pięć przeszukiwań nas samych i bagażu, kilka meandrujących i przecinających się ze sobą kolejek, poszukiwanie właściwego gate’u – bo nie zaznaczyli nic na bilecie , itp. ;)).
Następnego dnia po przylocie do Delhi, ruszyliśmy na zwiedzanie starej części miasta. Pojechaliśmy metrem, w którym panował niemiłosierny tłok, a w wagonach wydzielony był osobny sektor dla kobiet, osobny dla mężczyzn i osobny dla niepełnosprawnych i upośledzonych (podobna segregacja panowała przy wejściach do głównych zabytków).
Stare Delhi jest zupełnie inne od Nowego. Ulice są węższe, jest hałaśliwie, chaotycznie i brudno. Nasze zmysły atakowane sa na przemian przez kurz, hałas i wszelkiego rodzaju zapachy. Dodatkowo zaczyna padać deszcz… Po drodze do red fortu (nie mylić z Redfordem) zajadamy sprzedawane na ulicy samosy i jalebi (rodzaj pączko-ciastek smażonych w głębokim tłuszczu i cukrze). Z red fortu idziemy zobaczyć największy w Indiach meczet, który okazuje się niedostępny dla zwiedzających – akurat muzułmanie się modlą. Uciekamy przemoknięci do Nowego Delhi, gdzie czas do wieczora spędzamy objadając się przysmakami południowych Indii.